poniedziałek, 17 września 2012

Rozdział siódmy.





 5 dni później. 

Był już piątek, ostatni dzień tygodnia. Podczas którego pisałem z Avery tak jak zwykle, nic się nie zmieniło od naszej kolacji. Chciałem zasugerować spotkanie znów, ale ona była zbyt zajęta wykładami i wszystkim co związane ze studiami. Podobnie i ja byłem zajęty w tym tygodniu, ponieważ Libby miała dzień fantazji sukienkowych, więc musiałem jakoś załatwić jej kostium zwierzątka.

Skończyła jako kot, jedyna rzecz o jakiej mogą myśleć, że nie musiałem kupować nowego stroju, który nie kosztował fortuny. Narysowałem wąsy i kropkę na jej nosie czymś z kosmetyków jednej z dziewczyn, kupiłem kocie uszy w jednym z lokalnych sklepów kostiumowych. Zdecydowaliśmy, że najlepiej będzie jeśli ubierze swój czarny t-shirt i czarne legginsy, które zazwyczaj nosi gdy spędzamy niechlujny dzień, ponieważ musiałem doczepić do nich ogon. Musze przyznać, wyglądała uroczo. Zrobiłem jej zdjęcie zanim udaliśmy się do przedszkola, miała wielki uśmiech na twarzy, stojąc zadowolona ze swojego przebrania. Od razu ustawiłem to jako tapetę w telefonie i wysłałem je mamie.

Właśnie skończyłem swoją zmianę w kawiarni, gdy dostałem wiadomość od Avy.

Avery: Cześć Harry! Właśnie wpadłam na pomysł, powiedz jeśli ci się nie spodoba, ale zastanawiałam się ponieważ jestem dziś zajęta bo wychodzę z dwójką swoich znajomych i zgaduję, że ty idziesz do baru ze swoimi? Jeśli tak to może moglibyśmy się spotkać razem, połączyć nasze grupy, będziemy mogli się zobaczyć nikogo nie olewając? Odpisz kiedy będziesz mógł. :) xx

Po przemyśleniu czy moi znajomi pójdą na to zdecydowałem, że to dobry pomysł. Większość z nich jest bardzo przyjazna, zwłaszcza Louis, więc nigdy nie ma niezręcznych momentów, więc miejmy nadzieję, że nie będzie dziwnie jeśli dwie grupy się złączą.

Odpowiedziałem jej, mówiąc byśmy spotkali się  w barze o 7. Wsiadłem do auta i wyjechałem na drogę. Dziś Libby idzie do domu swojego przyjaciela. To dziwne mówiąc, że idzie odwiedza swojego przyjeciale bo ona jest taka młoda, a to sprawia, że jest już dorosła.

Jej przyjaciółka nazywa się Spencer, mały chłopiec z niesfornymi brązowymi włosami, nosił szelki od spodni i koszuli, a także okulary otoczone czarnymi grubymi oprawkami. Jego rodzina ma dużo pieniędzy więc to w porządku by ubierać go jak głupkowatego staruszka. Szczerze mówiąc nie lubiłem tej rodziny. Myślę, że ich głowy tkwią tak głęboko w ich własnych tyłkach, że nie potrafią zobaczyć prawdziwego świata. Nie znają mojej sytuacji, i wolałbym by tak zostało, osądziliby mnie nie znając żadnych faktów. Zgaduję, że wyglądając starzej niż na swój wiek, w tym przypadku działa na moją korzyść.

Nie zrozumcie mnie źle, nie wstydzę się być ojcem w tak młodym wieku, mając dziecko w wieku 17 lat. Nie chcę aby wpływało to na Libby. Ona naprawdę lubi spędzać czas ze Spnecerem, opowiada o nim dużo, jeśli ich złośliwa rodzina nie zrozumie naszych szczególnych okoliczności i nie będzie chciała by oni się przyjaźnili to złamałoby mi serce.



Zatrzymałem się w supermarkecie, decydując zaopatrzyć się w żywność teraz gdy nie było kłopotów z zabawianiem Libby w sklepach. Zaparkowałem, wychodząc upewniłem się czy zamknąłem samochód. Wędrując do sklepu wziąłem koszyk, wybierając tylko kilka produktów. Przechodziłem przez dział z pieczywem, zgarniając bochenek białego chleba i paczkę racuszków, myśląc, że Libby mogłaby mieć ochotę na jednego w ten weekend. Przeszedłem po sklepie biorąc potrzebne rzeczy i ruszyłem w stronę pustej kasy, rozładowując koszyk.

„Hej” powiedziała kasjerka, trzepocząc do mnie rzęsami. Miała mocny makijaż zawierający wiele, powiedzmy, podkładu i tuszu do rzęs. Byłem w szoku, że mogła w ogóle poruszać powiekami z tym co miała na swoich rzęsach.

„Jak się masz?” zapytała piskliwym głosem.

„Dobrze, dziękuję” odpowiadam ostrożnie.

„Jak masz na imię przystojniaku?” mrugnęła. Nie byłem do końca pewny czy to był flirt czy nie, w każdym razie na mnie to nie działało.

„Emm.. Przepraszam, ale trochę mi się spieszy, mogłabyś trochę przyspieszyć?” skłamałem.

„Pewnie.. sexowny.” Musiałem powstrzymać swój nieproszony śmiech, to było dość zawstydzające.

W końcu po nieznośnie długim oczekiwaniu na to by skończyła mnie obsługiwać ze względu na jej nieustanne flirtowanie, zapłaciłem i poszedłem do samochodu, by wrócić do domu.



Było chwilę przed godziną siódmą, więc udałem się do baru, gotowy by się spotkać ze wszystkimi. Skłamałbym mówiąc, że nie denerwuję się ani trochę. Oczywiście, że się denerwowałem; miałem spotkać jej najlepszych przyjaciół, co jeśli mnie nie polubią? Powiedzieliby jej, że nie jestem dla niej odpowiedni i nie miałbym u niej szans. Postanowiłem nie martwić się zbyt wiele, po prostu miałem być sobą i mieć nadzieję, że mnie polubią.

Wszedłem do baru widząc przyjaciół w tym samym miejscu co zawsze. Pozdrawiając ich podszedłem do baru i zamówiłem sobie piwo. Wróciłem z powrotem do stołu i usiadłem. Nerwowo stukałem w podkładkę od piwa podświadomie nie zdając sobie sprawy, że to robie.

„Co jest stary? Wyglądasz na spiętego?” Louis zapytał zdezorientowany.

„Ohh eem taak. Avery przychodzi ze swoimi przyjaciółmi. Zapomniałem wam powiedzieć.”

Spojrzałem na niego widząc jak jego brwi unoszą się.

„Naprawdę?”

„Taa, więc możecie wszyscy mnie nie zawstydzać? Ohh i nie wspominajcie nic o Libby”

„CO? Nie powiedziałeś jej o Libby? Co ty pieprzysz Harry?” Louis krzyknął.

„Dlaczego?” zapytał Liam.

„Nie chcę narobić bałaganu, to nie zostało poruszone w rozmowie.. „ jąkałem się niepewnie.

„Harry, ty..”

„Tutaj są. Tylko nic nie mówcie proszę.” Błagałem.

Poszedłem przywitać Avery i jej dwójkę przyjaciół.

„Avery hej” przytuliłem ją, gdy zauważyła mnie, dając jej buziaka w policzek.

„Cześć Harry. To są moi przyjaciele Lilly i James.” Wprowadziła swoich przyjaciół.

Lilly była niska, miała brązowe włosy i zielone oczy, ubrana w parę lekkich spranych jeansów, fioletowy sweter pasujący do czerwonego szalika, pomachała mi nieśmiało mówiąc „hej”. Powitałem ją z miłym 
uśmiechem. Od pierwszego wrażenia mogę powiedzieć, że jest słodka.

James z drugiej strony nie tak bardzo. Podszedłem chcąc ścisnąć mu rękę na przywitanie jednak odmówił, tylko chrząknął jako pozdrowienie. Miał ciemnobrązowe włosy, które ułożył w quiff*, podobny do Zayna, i brązowe oczy. Miał dość ciemną cerę i był umięśniony. Czułem się nieco onieśmielony przez niego, jego postawę, ale lekceważącym nastawieniem działał mi trochę na nerwy. Wydaję się, że nie polubił mnie za bardzo.

Avery klepnęła go lekko w ramię, dając mu surowe spojrzenie, przed obróceniem się do mnie.

„Więc gdzie są twoi znajomi?”

„Na końcu, tam” powiedziałem wskazując w kierunku, gdzie siedzieli.

Jej przyjaciele szli z przodu, w kierunku moich.

„Jestem trochę zdenerwowana.. Myślisz, że mnie polubią?” powiedziała nerwowo Ava, wykręcając swoje 
palce.

„Będzie dobrze, poważnie. Pokochają cię.” Powiedziałem obejmując ją lekko.

„Ludzie to jest Avery, James i Lilly.” Powiedziałem do grupy. „Wy trzej to jest Zayn, Justine, Sophie, Niall, Liam i Louis”

Wszyscy powiedzieli „cześć”, gdy ja przyniosłem trzy krzesła dostawiając do stołu. Ava usiadła koło mnie, James obok niej i dalej Lilly.

Wszyscy zaczęli rozmawiać, zostawiając mnie i Avery nadrabiając najpierw nasz tydzień, zanim rozstrzygnę spróbowanie wysiłku z Jamesem.

„Więc James masz dziewczynę w swoim życiu?” zapytałem i pomyślałem, że to przełamie pierwsze lody, rozmowa o dziewczynach jest tematem, który poruszałem jak byłem młodszy, od tej pory nie miałem potrzeby rozmawiać z nowymi ludźmi, pomyślałem jednak, że to najlepszy temat.

„Nie” powiedział chłodno.

„Oh.. jestem pewny, że znajdziesz kogoś wkrótce” Powiedziałem niezręcznie. „Co studiujesz na uniwersytecie?”

„Literaturę Angielską razem z Av. Dlaczego zadajesz mi te wszystkie pytania? Nie chcę z tobą rozmawiać.” Powiedział patrząc na mnie.

„Oh OK. W porządku.” Powiedziałem, drapiąc się po szyi, zakłopotany.

„Proszę na słowo James. Harry wybacz.” Powiedziała Avery ciągnąc ze sobą Jamesa, odchodząc od stołu. Mogłem usłyszeć o czym rozmawiają.

„James, kurwa, co jest z tobą nie tak? Dlaczego jesteś takim kutasem dla Harrego?”

„Nie lubię go, OK? Jest kutasem.”

„Nie zrobił niczego złego. Dopiero go poznałeś.”

„Słuchaj, myślę, że on nie jest dla ciebie odpowiedni. Złamie ci serce. On nie jest dla ciebie. I kończąc, 
on brzmi jak jakiś szykowny łajdak”

„Ja tylko. O mój Boże, jesteś taką cipą. Wiesz co? Mam w dupie to co o nim myślisz. Lubię go i nie 
potrzebuję twojej zgody. Jesteś takim kutasem czasem!” powiedziała, unosząc ręce z poirytowania.

James podbiegł do stołu. „Idę do domu. Wciąż chcesz podwózki Lilly?” kiwnęła głową nieśmiało, mówiąc szybkie do widzenia i wyszła z nim.

Avery podeszła do nas, do stołu. „Tak mi przykro Harry, przysięgam, że zwykle nie jest tak źle. Słuchaj, mam zamiar też już iść, widzimy się niedługo tak?” Podniosła torbę i podeszła się przytulić.

„Poczekaj, nie idź.” Zakaszlnąłem bo zaczął brzmieć naprawdę chętnie. „Ja tylko pomyślałem.. Emm. Chcesz pójść na kawę?”

Chwile myślała, ale zgodziła się. Pożegnałem się ze swoimi znajomymi i wyszedłem z Avy z pubu. Wiedziałem, że kawiarnia jest tuż za rogiem, więc zaprowadziłem ją do małej kawiarni, trzymając rękę na jej plecach.



Weszliśmy do środka, usłyszeliśmy dzwonek, gdy otworzyliśmy drzwi. Puściłem Ave by usiadła, gdy ja zamawiałem nam coś przy ladzie. Wziąłem dla niej karmelowe latte, gorącą czekoladę dla siebie, nie decydując się na dodatkowy zastrzyk kofeiny.

Podszedłem do stolika gdzie siedziała Ava, skórzane krzesła w rogu, przy małym kominku. Kawiarnia była mała i przytulna, idealna na wieczornego drinka.

Klapnąłem na fotel, odprężając się w miękkiej amortyzacji.

„Mogę tylko powiedzieć jeszcze raz Harry, jak bardzo mi przykro z powodu Jamesa. Ja naprawdę nie wiem co w niego wstąpiło. On był takim idiotą bez powodu, bardzo mi przykro.” Przepraszała za niego.

„W porządku Avery, poważnie. Musiał mieć zły dzień czy coś, nie mam nic przeciwko” zapewniłem.

Kelnerka podeszła z naszymi napojami, kładąc je na stole.

„Dziękuję” Uśmiechnąłem się z wdzięcznością, gdy odchodziła.

„Podobała ci się kolacja w zeszłym tygodniu?” zapytałem.

„Tak. To było wspaniałe, dziękuję” powiedziała popijając swojego drinka.

„Ja.. eem chciałem się zapytać o coś..” zakaszlałem.

„O co?” powiedziała patrząc na mnie swoimi wielkimi niebieskimi oczami.

„Dlaczego nie.. eem.. dlaczego pobiegłaś od razu do swojego domu? Ja mogłem się pożegnać z tobą… właściwie.” Powiedziałem niezręcznie.

Spojrzała na swojego drinka i nic nie odpowiadała.

„Nie musisz mi odpowiadać, po prostu zastanawiałem się.”

„Nie.. Ja.. Ja chcę ci powiedzieć.. Tylko.. nie wiem jak..”

„Możesz mi zaufać, wiesz? Zawsze będę tu dla ciebie.” Zagwarantowałem.

„To był mój problem, choć dokładnie..” Patrzyła pełna obaw. Problemy z zaufaniem. To było to. Mogłem 
powiedzieć patrząc na jej niekorzystną sytuację w sekundę.

„Opowiedz mi o tym; wyrzuć to z siebie, nie będę cię oceniał, obiecuję ci.” Powiedziałem kładąc rękę na jej dłoni.

„..OK.”



Quiff* - rodzaj uczesania (x)

1 komentarz: